Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09
|
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
Archiwum 09 października 2005
Jego mieszkanie znajdowało się na parterze. Mariusz otworzył okno swojego pokoju i wdrapał się na parapet. Był środek lata, wszyscy gdzieś wyjeżdżali. Bawili się na imprezach. Cieszyli się wspaniałą pogodą i wolnością od szkoły. A on? On musiał całe wakacje spędzić w domu. Rodzice dali mu szlaban i nie odzywali się do niego prawie wcale. Wszystko dla tego, że miał trzy dopy na świadectwie. Jego starzy byli wysoko postawionymi ludźmi a oceny ich syna wysoce uwłaczały ich pozycji. Nienawidził ich za to. Miał już siedemnaście lat a oni traktowali go jak dziecko. Wywierali na niego presje i nie dawali możliwości beztroskiego dzieciństwa jak inni. Ostrożnie skoczył, przeturlał się i kucnął. Pośpiesznie sprawdził czy nie uszkodził nic w plecaku i wstał. Spojrzał na bezchmurne niebo i jeszcze bardziej znienawidził swoje mieszkanie które stało się dla niego klatką. Powoli ruszył przed siebie z nadzieją, że jego rodzice nie zauważą jego zniknięcia zbyt szybko. Gdyby ojciec go teraz złapał to pewnie przez tydzień nie był by w stanie podnieść się z łóżka. Przyśpieszył kroku obmyślając jak najlepszą drogę. Jego dziewczyna na miesiąc ma dom tylko dla siebie więc będzie miał gdzie przemyśleć co dalej. Po dwudziestu minutach drogi stał przed jej drzwiami. Mieszkała w przytulnym domku jednorodzinnym. Jej matka nie pracowała więc swój wolny czas poświęciła na doprowadzenie ogródka do perfekcji. Wszędzie kwitły róże i tulipany. Drobne krzaczki przystrzyżone były na kształt królików. Zawsze lubił tu siedzieć Gosią. Co jednak nie zdarzało się często przez jego rodziców. Nie mogli znieść tego, że zadawał się z ludźmi z niższej klasy społecznej. Nienawidził ich za to szczególnie. Rozejrzał się chwile po tym miejscu i zapukał. Mógł zadzwonić ale on jakoś zawsze wolał pukać. Nie musiał długo czekać na otwarcie drzwi. Kiedy otwarły się całkiem podniósł głowę i zobaczył ją oświetloną blaskiem z przedpokoju. Wyglądała ślicznie. Miała długie blond włosy wzbogacone czarnymi pasemkami. Była stosunkowo niska i niezbyt szczupła ale to sprawiało, że wygląda jeszcze lepiej. Patrzyła na niego tymi cudownymi piwnymi oczami. Nie miała na sobie makijażu bo i bez niego wyglądała dobrze. Miała na siebie narzuconą zwiewną czarną bluzkę i szerokie dresowe spodnie w sam raz do chodzenia po domu. Na jego widok uśmiechnęła się a on pocałował ją delikatnie w usta. Wszedł do środka i ciągnął swoje wodoloty. Poszli razem do pokoju gościnnego gdzie przygotowana była już kolacja.
- Cieszę się, że już jesteś kochanie. – Powiedziała swoim słodkim głosem.
- Kocham Cię Gosiu. – Odpowiedział jej i dodał – Naprawdę jestem Ci bardzo wdzięczny za to, że pozwoliłaś spędzić mi tu trochę czasu.
- Nie ma za co misiu. Przecież wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć.
Uśmiechnął się i usiadł na kanapie obok niej.
Gdy już zjedli Gosia zaproponowała żeby coś sobie razem zagrali. Zgodził się od razu bo bardzo lubił jak razem oddawali się muzyce. To właśnie dzięki grze mogli się poznać. Jej ojciec udzielał mu lekcji gry na gitarze basowej. Już mieli zacząć grać kiedy zadzwoniła jego komórka.
- Kto to był? – Zapytała kiedy Mariusz nie odebrał i wyłączył telefon ze skwaszoną miną.
- Mój ojciec. Już się zorientowali... – Po tych słowach Gosia nic nie mówiąc, po prostu go przytuliła. Po chwili zadzwonił jej domowy telefon. Oboje spojrzeli niepewnie na słuchawkę.
- Nie odbierzesz? – zapytał.
- A Jeśli to twój ojciec? – oboje trwali w milczeniu.
Po dwóch minutach dzwonienie ustało. Odetchnęli z ulgą. Ale już po chwili rozległo się głośne walenie w drzwi. Wiedzieli kto to i nie ruszyli się z miejsca.
- Otwieraj! Wiem, że Mariusz tu jest! – Krzyczał jego ojciec.
Po chwili rozległ się trzask. To drzwi zostały wyważone.
- Gdzie jest ten mały gnojek! – Krzyczał mężczyzna biegnąc od pokoju do pokoju. Aż wbiegł do właściwego.
- Proszę go zostawić! – Krzyknęła wstając dziewczyna. – Niech pan mu nic nie robi! – stanęła między wysokim i umięśnionym, dorosłym facetem a jej młodym skulonym ze strachu, chłopakiem.
- Zamknij się mała dziwko! – Mówiąc, a raczej wrzeszcząc to uderzył ją w twarz z takim impetem, że wpadła na ścianę rozbijając sobie głowę i zemdlała.
- Ty ścierwo! Popatrz tylko na siebie gnojku! Taki chojrak byłeś żeby uciekać z domu to teraz wstań przede mną jak mężczyzna. - chłopak spojrzał na ojca ze strachem w oczach i powoli niezgrabnie zaczął się podnosić. Właśnie wtedy ojciec szarpnął go za ramie i rzucił nim przez pół pokoju. Chłopak nie świadom do końca tego co się stało zobaczył tylko jak ogromna pięść zbliża się w kierunku jego twarzy.
– Może to cię nauczy szacunku dla rodziców gnido! – usłyszał i przewrócił się upadając na bok. Czuł, że ma złamany nos i krew leci mu mocno. Chciał zakryć dłońmi twarz ale właśnie wtedy poczuł ogromny rwący ból w brzuchu.
A potem nie czuł już nic...